Początek filmu oglądałem przerażony, postacie nadpobudliwe, sceny zmieniały za szybko, pomyślałem że to koszmarny hollywood'ski fastfood. Potem jednak film nieco zwalnia a ja wkręciłem się w fabułę. Na końcu natomiast byłem wciągnięty jak już dawno nie byłem na filmie.
Moulin Rouge jest kolorowy, banalny i chaotyczny w scenach, daleko mu do doskonałości a jednocześnie dość blisko. To dość subiektywne. Jest jak krnąbrna kochanka której nie znosisz momentami ale i tak kochasz. Nie dziwi mnie to że widzowie są podzieleni na tych co uwielbiają ten film i tych co nie rozumieją. Naprawdę trzeba go obejrzeć w odpowiednim nastroju.
Ja obejrzałem film sam, zakrapiając piwem, lekko tęskniąc za prawdziwym uczuciem i ten film zagrał we mnie na odpowiednich strunach. Nie gwarantuje jednak że inna osoba w innym momencie życiowym odbierze film tak samo. Ba, ja innego dnia mógłbym film zignorować. Jednak obejrzałem w dobrym momencie, zobaczyłem piękno i nawet jeśli film ma niedoskonałości i błędy to powinny zostać na miejscu tak samo jak fałszywy ton w ulubionym utworze w którym znamy każdy dźwięk.
Pozdrawiam
Obejrzałam trailer, który zwiastował strzał w mój gust, następnie szybciutko pozyskałam film i zniecierpliwiona czekaniem do wieczora zasiadłam do seansu. Początek mnie odrzucał i rozczarowywał (nie lubię kabaretów), ale cierpliwie brnęłam w kolejnych kilka minut. Daleko nie zabrnęłam, gdyż dostałam mdłości od tych "radości" -oczekiwałam lepszego wprowadzenia do dramatu. Renatchnienia już chyba nie dostanę niezależnie od nastroju- tym samym nie mam prawa do oceny. Ale podziwiam oceniających za wytrwałość i cierpliwość:)))) subiektywnie jednak odradzam pozostałym
Cudowny musical! Nie wiem, czy jest poza tym dużo do dodania. Historia nie jest obca ani zbyt wymyślna, ale myślę, że filmów o takiej fabule nigdy nie jest za wiele. :) Niezwykle wciągający, emocjonalny i chwytający za serce. Momentami niestety zalatywało nieco kiczem- tylko i wyłącznie dlatego odjęłam jeden punkt. Przede wszystkim to najbardziej mi nie odpowiadało 'Like a Virgin', chociaż muszę przyznać, że w tym wykonaniu i w tej sytuacji sprawiło, że płakałam ze śmiechu. Świetnie spisali się odtwórcy głównych ról, byłam w szoku, że Evan McGregor tak pięknie śpiewa. :D
Ogólnie musical wart obejrzenia i wart polecenia, jestem pewna, że jeszcze nie raz do niego sięgnę. ;) 9/10
Masz rację, czasem zalatywało kiczem, a mnie jednak i tak urzekł i to do tego stopnia, że nie mogłam się zmusić, by odjąć mu jakikolwiek punkt ;)
I co jeszcze muszę dodać - interpretacja ROXANNE genialna. Ta scena to mój faworyt z całego filmu - wręcz rozdziera serce. Wspaniały moment. http://www.youtube.com/watch?v=cx5H-49dgvo
Śmiem nawet twierdzić, że przy tym przynajmniej ta oryginalna wersja The Police (http://www.youtube.com/watch?v=3T1c7GkzRQQ&ob=av2e) jest trochę dziwna jak dla mnie. Choć oczywiście wiadomo, ze w filmie nie mogli dodać takiej gitarki, ani The Police nie zrobiłoby tak bez powodu rzewnej melodyjki ze skrzypcami w tle ;)
Zgadzam się. Jak dla mnie to najlepszy utwór w filmie. Byłam ogromnie zdziwiona gdy dowiedziałam się, że rolę Argentyńczyka odegrał Polak. Niesamowity głos
Argentyńczyka z narkolepsją trzeba dodać :D głosy Evana i Jacka interesująco kontrastują w tym utworze. Poza tym połączenie pianina, gitary i skrzypiec to najlepsze, jakie można sobie wymarzyć! Jak dla mnie wersja MRowa jest dużo piękniejsza niż oryginał.
To jest film z niewiarygodnie łatwym na pozór przesłaniem, aż dziw, że niektórzy nie potrafią go zrozumieć. Miłość czy spełnienie materialnych marzeń? Satine dokonała wyboru, sądzę, że słusznego. Widać inspirację Damą Kameliową, tak dla wielbicieli literatury.
Bo to jest film o miłości. O miłości, która będzie wiecznie żywa.
Wydaje mi się że to nie brak zrozumienia powoduje ze niektórzy nie lubią tego filmu. Jak sam zauważyłeś przesłanie jest łatwe. A czasem temat miłości się po prostu przejada ;]
"Some people wanna fill the world with silly love songs" ;]
Zauważyłam, mój drogi, jestem kobietą ;) po prostu gusta są różne, ot.